sobota, 5 czerwca 2010

Od powieści do serialu

Z jakich utworów kulturowych mogę czerpać inspiracje do RPG? Na pewno z filmów, bez wątpienia z powieści. Tak myślałem przez długi czas i do pewnego stopnia tak myślę nadal. Ale jakiś czas temu dzięki celnej uwadze Yzabell dostrzegłem pułapkę: otóż powieści i filmy to raczej odpowiedniki kampanii, nie pojedynczych sesji.

Co to oznacza dla erpegowca? Załóżmy, że nie mamy czasu na rozbudowane kampanie i gramy raczej w jednostrzały (śmiałe założenie, co?). Wtedy nadal możemy czerpać z filmów i powieści pojedyncze pomysły – ciekawe postacie, miejsca, sposoby narracji – jednak trzeba być bardzo ostrożnym, kiedy w grę wchodzi fabuła.

Dlaczego? Powód okazuje się dość banalny: na jednej sesji jest po prostu za mało czasu. Kilka godzin to naprawdę niewiele, gdy trzeba w nich zmieścić walki, opisy, wreszcie sceny ważne dla budowania nastroju i relacji między postaciami, ale mało istotne fabularnie. Naprawdę mało.


Co z tym zrobić? Po pierwsze, można sięgnąć do opowiadań. Tego rodzaju krótkie formy mają bardziej zwartą kompozycję, czasami wręcz podsuwają gotowe fabuły. Dla zamaskowania możemy przenieść akcję w zupełnie inne realia, zachowując jednak ogólną strukturę zdarzeń, typy postaci oraz relacji między nimi – i voilà!

Po drugie, można się posłużyć serialami. W wielu z nich poszczególne odcinki tworzą małe całości fabularne, których dramaturgia jest wprost stworzona dla RPG. Ograniczona czasoprzestrzeń, mała liczba bohaterów, ekspozycja, kulminacja i rozwiązanie akcji – wszystko to daje prowadzącemu naprawdę dużo ciekawego materiału. Również gracze mogą pomyśleć o swoich postaciach jak o bohaterach seriali: mój czas antenowy na każdej sesji jest wyraźnie ograniczony, zatem co mogę uczynić, by wykorzystać go jak najlepiej?


Takie to myśli chodzą mi ostatnio po głowie. Z pewnością nie nowe, ale ważne dla mojego RPG. A jak to wygląda u Was? Inspirowaliście się już fabułami opowiadań i seriali? Co jako erpegowcy o nich sądzicie? Zachęcam do dyskusji!


W następnym odcinku: czego się nauczyłem jako erpegowiec, oglądając pierwszy sezon serialu "Battlestar Galactica".

10 komentarzy:

  1. Da się. Po prostu robisz agresywnie ustawiasz sceny, przesuwasz akcję szybko z miejsca na miejsce i nie widzę problemu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dać się da. Natomiast czy nie myślisz, że w wypadku opowiadań/seriali takie przełożenie będzie zwyczajnie łatwiejsze?

    OdpowiedzUsuń
  3. Inspiracja zależy od Ciebie. Możesz się i cykle Sandemo inspirować, wybierając interesujące wątki.

    Co do seriali, moim strzałem w dziesiątkę był i nadal jest angielski serial "Robin of Sherwood". Praktycznie każdy odcinek to zamknięta w niespełna godzinie całość. Zrobiłem łącznie 4 przygody, niemalże żywcem kopiując fabułę wybranych odcinków. Gracze nie zorientowali się, każda z przygód była niezwykle grywalna.

    Ostatnio wątek z jednego z odcinków RoS (nota bene wątek do samego serialu wzięty z charakterystycznego dla baśni motywu magicznej osady pojawiającej się co 100 lat) wykorzystałem w mojej sandboksowej Sylvanii. Ponownie sukces.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po "Robina..." w takim razie może sięgnę latem?

    A jeżeli chodzi o Sandemo – pojedyncze wątki jak najbardziej, niemniej jednak dopiero niedawno spostrzegłem, że to krótszymi formami można się inspirować "całościowo". Tak jak w Twoim przykładzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Można. Nie patrzę od strony warsztatowej, a raczej fabularnej. Bez większego problemu dobieram materiał do przygody dajmy na to na jedną sesję. Zasadniczo max. 1 wątek, czasem drugi poboczny, ale z konieczności skrócony. Wątek główny zazwyczaj ubieram w 5-6 wydarzeń. Choć ponownie to raczej kwestia indywidualna i w każdym przypadku może być inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma czegoś takiego jak "utwory kulturowe", a co najwyżej teksty kultury.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem. Ale w języku potocznym nie mam zamiaru się tym przejmować. :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie ładnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozumiem, że pisząc "powieści" masz na myśli duże rzeczy jak, powiedzmy, "Gormenghast" Mervyne'a Peake'a, "Lód" Dukaja czy cykle pokroju Martina albo Eriksona? Bo z mniejszymi rzeczami, jak dajmy na to "Witaj, Ameryko" czy "Kokainowymi nocami" Ballarda, "Witajcie w Ciężkich Czasach" Doctorowa czy "Dniem Tryfidów" Wyndhama, jako osoba prowadząca od czasu do czasu jednostrzały, nie widzę większych problemów. Sądzę że na odpowiedniej grze (Apocalypse World na przykład) bez większych problemów byłbym w stanie zagrać dowolnego Gibsona z trylogii Ciągu albo Mostu w dwie-trzy sesje.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, chodzi mi przede wszystkim o dłuższe powieści, choć niekoniecznie tak potężne jak "Lód" (możemy wziąć np. pierwsze dwa tomy "Smoczego Tronu", każdy po 500-600 stron).

    OdpowiedzUsuń