środa, 23 czerwca 2010

BSG a RPG – odcinek trzeci i ostatni

To był dobry dzień, wypełniony nie tylko pracą, ale pracą skuteczną. Na koniec zatem czas na hobby: oto ostatni wpis w całości przeznaczony na omówienie inspiracji, które płyną z BSG. Przed Wami tym razem trzy propozycje. Pierwsza ogólna, dwie pozostałe do użycia w odpowiedniej chwili.

Do lektury ponownie zapraszam zarówno graczy, jak i prowadzących.




Podwójna relacja. Dwie postacie łączy podwójna relacja, która sprawia, że w różnych sytuacjach muszą one występować w odmiennych rolach. To zaś tworzy dodatkowe napięcia i ciekawe znaczenia.

Przykład. Lee i William Adamowie to nie tylko syn i ojciec, ale także podwładny i dowódca. Pierwszy jest kapitanem, drugi komandorem. Raz w ich rozmowach padają słowa captain i commander, innym razem son i dad. Nie jest to zgoła obojętne – natychmiast wiemy, która relacja się uaktywnia. Bywa, że jednocześnie są obecne obie: kiedy młodemu Adamie grozi śmierć, jego ojciec woła do niego, używając najpierw wojskowego pseudonimu "Apollo", a potem nazywając syna po imieniu. Bywa też, że taka podwójna relacja rodzi konflikt: zostawić na polu bitwy jednego z oficerów czy ratować syna, narażając bezpieczeństwo całej floty?

Uzupełnienie. W podwójnej relacji kryje się tak duży potencjał, że grzechem byłoby o niej myśleć tylko w kontekście więzi między BG a BN-ami (nie mówiąc już o samych bohaterach niezależnych). Jest to wszak znakomita okazja do urozmaicenia sytuacji w samej drużynie.

Jak mogą wyglądać takie wiązki podwójnych ról? Między BG a BN-em – na przykład matka i córka vs oficjalne przedstawicielki wrogich sobie mocarstw, czy też dwaj przyjaciele vs żołnierze przeciwnych armii. Zaś wewnątrz drużyny: członkowie wywiadu vs żołnierze o różnych rangach, służący jako ukryte wtyczki w nieprzyjacielskim wojsku; superbohaterowie vs zwykli obywatele; kowal runów i jego uczeń vs dwaj jedyni krasnoludowie w otoczeniu ludzi. Jestem pewien, że i dla tych, i dla wielu innych relacji bez trudu wymyślicie okoliczności, w których podwójność może znaleźć bardzo ciekawe zastosowania.

Jeżeli lubimy kombinowanie, możemy przygotować dwa tematy muzyczne, z których każdy ilustruje osobną relację. Mogą one być podobne do siebie, przez co będą podkreślać, że pomimo różnic cały czas mamy do czynienia z tymi samymi osobami.

Swoją drogą warto tu też przypomnieć, że człowiek w ogóle w dużym stopniu składa się z ról społecznych (niektóre z powyższych przykładów pokazują nie tylko różnice w wewnętrznej relacji między dwiema postaciami, ale też w ich zewnętrznych relacjach z otoczeniem). A zatem ta sama postać gracza i ten sam bohater niezależny też mogą się zachowywać inaczej w różnych sytuacjach. Trudno byłoby wprawdzie odzwierciedlić rzeczywistą, życiową złożoność, ale też nie ma takiej potrzeby – nawet jeżeli obmyślimy tylko dwa lub trzy uproszczone wzorce zachowania (mężczyzna na co dzień impulsywny i opryskliwy, lecz w kontaktach z kobietami dziwnie nieśmiały; król łagodny dla poddanych, lecz bezlitosny dla zaprzysięgłych wrogów), to to i tak bardzo wzbogaci nasze postacie.




Te same słowa w cudzych ustach. Jakiś czas temu mieliście okazję przeczytać inny mój wpis, poświęcony technice powtórzenia. Wówczas jednak nie przyszłoby mi na myśl, że te same słowa mogą zostać powtórzone przez różne postacie. A kiedy dobrze to zrobimy, efekt będzie wart zachodu.

Przykład. W drugim sezonie BSG pewien bohater słyszy od kochającej go kobiety, że miała zwyczaj kupować podwójne bilety na mecze sportowe. Jeden z biletów zawsze pozostawał niewykorzystany, ale lubiła sobie wyobrażać, że jej ukochany jest razem z nią.

Po jakimś czasie mężczyzna spotyka inną kobietę, którą pokocha mocniej. I opowiada jej dokładnie tę samą historię: zawsze kupował dwa bilety, i zawsze pragnął, aby ona była przy nim. I tak się składa, że prawdziwa twórczyni tej opowieści jest tuż obok, i słyszy każde słowo...

Uzupełnienie. Oto parę innych sytuacji, w jakich można wykorzystać tę technikę w RPG. Po pierwsze: istnieje sekretna fraza (jak w dowcipie u Stirlitzu: "Słonie idą na północ, a wołki zbożowe podążają ich śladem", tylko krótsza), za pomocą której rozpoznają się członkowie jakiejś tajnej organizacji. BG dowiadują się od swojego zleceniodawcy, że kiedy ktoś ją wypowie, chociażby mimochodem i w samym środku zdania, to powinni się z nim skontaktować na osobności. I oczywiście potem właśnie tak się dzieje.

Po drugie: jeden z BG miał przyjaciela, który zwykł posługiwać się jakimś przysłowiem lub maksymą. Przed kilkoma laty coś się stało, stracili ze sobą kontakt, nie jest pewne, czy przyjaciel żyje. Sesję przeplatają retrospekcje, w których bohater wspomina dawne czasy – wyraźny sposób pokazania graczowi, że chcemy wykorzystać ten wątek, a jednocześnie okazja do parokrotnego powtórzenia owych kluczowych słów. Co dalej, można zgadnąć: postać gracza spotyka BN-a, który używa dokładnie tego samego określenia, toczka w toczkę. Czy to przypadek? Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie. Ale czy nieznajomy rzeczywiście jest dawno niewidzianym przyjacielem?

Po trzecie: spróbujmy odejść od motywu nagłego rozpoznania i użyć tej techniki w inny sposób. Niech zatem stanie się tak, że jeden z graczy prowadzi postać, która przed laty usłyszała od swojego mistrza ważną naukę, powtórzoną wiele razy. Minęły lata i nasz bohater sam bierze sobie ucznia, któremu przekaże własną wiedzę. I jakie słowa będzie mu wiele razy powtarzał?




Podwójny słuchacz. W zasadzie jest to dalszy ciąg tego, o czym napisałem przed chwilą. Nazwa mówi wszystko: te same słowa kierowane są dwu osób lub dwu grup ludzi, które odbierają je zupełnie inaczej.

Przykład. W poprzednim wpisie przeczytaliście o scenie, w której Lee Adama zarzuca ojcu, że przed laty przyczynił się do śmierci drugiego ze swoich synów, Zaka. Krótko potem komandor William Adama, dowódca Gwiazdy Bojowej Galaktyka, zostaje poproszony o publiczne wystąpienie na pewnej uroczystości. Zaczyna mówić i jego słuchacze są zaskoczeni, bo spodziewali się czegoś całkiem innego.

Sometimes you can't hide from the things you've done. Takie słowa padają z trybuny. Okazuje się, że Adama, obciążony poczuciem winy, mówi nie tylko do publiczności (przypominając, iż to ludzkość stworzyła cylonów, którzy już pół wieku temu pierwszy raz się przeciw niej zbuntowali), ale też do swojego syna; tego, który wciąż żyje. Te same słowa Lee oraz pozostali słuchacze komandora zrozumieją zgoła odmiennie. Zresztą jest nawet trzeci odbiorca – bo przecież William Adama mówi także do samego siebie.

Uzupełnienie. Tego rodzaju sytuację nie tak łatwo zaaranżować w RPG. Trzeba uważnie dobierać słowa, trzeba też zadbać o to, aby słuchaczy coś łączyło (w powyższym przykładzie rzeczą taką jest wspólne zainteresowanie ponurą przeszłością, chociaż nie wszystkim chodzi o te same wydarzenia). Zwłaszcza na sesji improwizowanej może to nie być wcale proste. Poza tym pozostali grający powinni otrzymać wyraźne, ale nie zbyt nachalne wskazówki umożliwiające rozpoznanie, że dana wypowiedź ma podwójnego słuchacza.

Nie jest więc łatwo wykorzystać tę technikę. Ale mogę sobie wyobrazić rozgrywkę, w której komuś taka myśl przychodzi do głowy w trakcie sesji. Następnie gracz ten wraca do swego pomysłu parę razy, przygotowuje wypowiedź, dąży do odpowiednio zorganizowanej sytuacji, może wręcz bezpośrednio zwraca się do MG z prośbą o pomoc w jej stworzeniu. A potem zaczyna mówić i zaskakuje wszystkich. Dokładnie tak samo jak komandor William Adama.


W następnym odcinku: zapewne nie pozbędę się całkowicie z BSG, ale zasadniczy temat już się zmieni. Tym razem rzecz będzie dotyczyć języka w RPG, na przykładach zaczerpniętych m.in. z powieści George'a R.R. Martina.

Na koniec jeszcze jedna prośba, a właściwie pytanie. Przeczytaliście już trzy wpisy utrzymane w zbliżonej konwencji. Parę technik, krótki opis ogólny, przykład, uzupełnienia. Co sądzicie o takiej formie? Przydatna? A może za długa? Będę wdzięczny za opinie!

6 komentarzy:

  1. I ponownie źródła grafik:

    http://l.yimg.com/l/tv/us/img/site/68/58/0000046858_20080228140822.jpg

    http://moderateinthemiddle.files.wordpress.com/2009/03/baltar-and-six.jpg

    http://latimesblogs.latimes.com/photos/uncategorized/2008/09/12/adama_i974w6kf_2.jpg

    OdpowiedzUsuń
  2. [i]"Przeczytaliście już trzy wpisy utrzymane w zbliżonej konwencji. Parę technik, krótki opis ogólny, przykład, uzupełnienia. Co sądzicie o takiej formie? Przydatna? A może za długa? Będę wdzięczny za opinie!"[/i]

    IMO są to najbardziej konstruktywne i wnoszące coś do mojego erpegowania wpisy blogowe, ba, teksty w ogóle, jakie czytałem od miesięcy. Serio, serio. :) Oby więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Siman ma rację! Świetna forma, a same artykuły kojarzą mi się ze świetnym cyklem "Processing Tower" w Inkluzach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mawia moja mama: "Taki rodzaj krytyki lubię". ;-)

    Gdybyście mieli dodatkowo ochotę wskazać jakieś szczegółowe zalety albo zwłaszcza wady tekstów (czy to tutaj, czy na priva), to obiecuję rozważyć i być może wpłynie to na kształt kolejnych postów.

    Ale to niezobowiązująco. Natomiast ogólnie – miło, że to Wam się do czegoś przydaje, na pewno będzie to mieć dodatni wpływ na moją motywację do pisania. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Korzystałem w Houses of the Blooded z nieco podobnej techniki, tyle że nie korzystającej z relacji, roboczo niech będzie że to podwójna tożsamość. Co zrobić żeby mieć względnie głęboką postać minimalnym wysiłkiem? Bierzemy jakąś kliszę czy stereotyp - czarnoksiężnik, honorowy, zatwardziały morderca, co pasuje. Byle proste i wyraziste. W pierwszej scenie gramy tylko i wyłącznie na tej pierwszej warstwie, w którejś z kolejnych - na ogół drugiej albo trzeciej - dodajemy kolejną, ewentualnie gdzieś dalej trzecią warstwę jeśli to potrzebne. Zalety są takie, że ze złożenia sztampy wychodzi mniejsza sztampa, łatwo to improwizować, łatwo uwzględniać rzeczy dodawane przez graczy Punktami Stylu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo słusznie! Składanie sztamp jest dobre. ;-) Można też nieco inaczej: najpierw bierzemy sztampę, a następnie dodajemy do niej coś, co z pozoru się z nią nie zgadza, ale znajduje uzasadnienie na głębszym poziomie.

    Jednym z przykładów takiego działania jest król, o którym wspominam przy opisie pierwszej techniki. Innym – wojownik-bibliotekarz, który wędruje w poszukiwaniu zaklętej księgi (autentyczna postać jednego z graczy, zresztą wspomniany monarcha był BN-em w tej samej przygodzie).

    OdpowiedzUsuń