Otwieram cykl notek poświęconych narracji – sposobowi opowiadania na sesji. Zapewne przyda się głównie prowadzącym, ale nie tylko. Inspiracje do wpisów są różnorakie: czasem znalezione w sieci, czasem podpatrzone u innych, czasami zaczerpnięte z literatury. Jeśli pamiętam, skąd wziąłem dany pomysł, piszę o tym.
Pierwsza propozycja pochodzi z przedwczoraj. Otóż gramy sobie z Senmarą i Furiathem (prowadzi Michał Rolewski zwany Kaczorem). W pewnym momencie postacie się rozdzieliły; wiemy, że wieczorem znów się spotkają. Każdy ma coś swojego do załatwienia w mieście. Przez moment zastanawiamy się, co zrobić, żeby to ciekawie wyszło. Wówczas Furiath prawie natychmiast rzuca słowem: retrospekcje!
W czym rzecz? W tym mianowicie, aby nie odgrywać stosownych scen od razu, ale najpierw pozwolić postaciom się spotkać. PG siedzą w tym samym miejscu, pada pytanie: "co widziałaś, co widziałeś?" – i dopiero wtedy przenosimy się o te kilka godzin w przeszłość.
Samo to już urozmaica sesję. Można jednak pójść jeszcze krok dalej, czego przykładem taki oto dialog:
MG (w roli informatora mojej postaci): Powiedziałem ci o tym, co wiem. Ale sam miałbym jedno pytanie. Podobno na wykładzie do maszyny profesora podszedł jakiś człowiek, żeby ją wypróbować. Czy myślisz, że to był jeden z naszych studentów?
Ja: To możliwe...
Furiath (wpada nagle, zaburzając chronologię, przywracając na moment czas "bieżący"): Tak mu powiedziałeś?! Przecież on był spocony, podpity i śmierdziało od niego na kilometr!
Ja (nadal w "czasie bieżącym"): Tak, mimo wszystko nie byłem pewien [1].
Następnie MG wraca do "czasu opowieści" i kontynuujemy odgrywanie rozmowy z informatorem.
Mogło być prosto, zwyczajnie, chronologicznie, wydarzenie po wydarzeniu (niczym w XIX-wiecznej tradycji realistycznej, skądinąd bardzo zasłużonej). A tymczasem za pomocą prostej techniki, którą zasugerował Furiath [2], uzyskaliśmy coś świeżego i ciekawego.
Serdecznie zachęcam do komentarzy: czy sami stosowaliście podobną technikę? Z jakim skutkiem? Kiedy jej używać, a kiedy byłoby to niewskazane? Co w ogóle na jej temat sądzicie? A może ktoś już o czymś podobnym pisał?
Za jakiś czas zamierzam napisać artykuł o sposobach opowiadania – zatem Wasze komentarze będą tym bardziej cenne.
[1] Bo sami powiedzcie: czy te trzy cechy, któreśmy wymienili, bezwarunkowo wykluczają bycie studentem?
Inna rzecz, że tamten miał jeszcze dość szerokie bary. A to u studentów rzadsze. Ale też przecież nie niemożliwe, prawda, Watsonie?
[2] Przy okazji pojawia się tutaj jeszcze jedna kwestia: gracze mogą podrzucać MG pomysły dotyczące sposobu prowadzenia. Jeżeli zakładamy pewien dystans do przedstawianego na sesji świata, to rozwiązanie sprawdza się wyśmienicie. Cztery osoby mają zwykle więcej pomysłów niż jedna.
Oryginał – tutaj.
Pierwsza propozycja pochodzi z przedwczoraj. Otóż gramy sobie z Senmarą i Furiathem (prowadzi Michał Rolewski zwany Kaczorem). W pewnym momencie postacie się rozdzieliły; wiemy, że wieczorem znów się spotkają. Każdy ma coś swojego do załatwienia w mieście. Przez moment zastanawiamy się, co zrobić, żeby to ciekawie wyszło. Wówczas Furiath prawie natychmiast rzuca słowem: retrospekcje!
W czym rzecz? W tym mianowicie, aby nie odgrywać stosownych scen od razu, ale najpierw pozwolić postaciom się spotkać. PG siedzą w tym samym miejscu, pada pytanie: "co widziałaś, co widziałeś?" – i dopiero wtedy przenosimy się o te kilka godzin w przeszłość.
Samo to już urozmaica sesję. Można jednak pójść jeszcze krok dalej, czego przykładem taki oto dialog:
MG (w roli informatora mojej postaci): Powiedziałem ci o tym, co wiem. Ale sam miałbym jedno pytanie. Podobno na wykładzie do maszyny profesora podszedł jakiś człowiek, żeby ją wypróbować. Czy myślisz, że to był jeden z naszych studentów?
Ja: To możliwe...
Furiath (wpada nagle, zaburzając chronologię, przywracając na moment czas "bieżący"): Tak mu powiedziałeś?! Przecież on był spocony, podpity i śmierdziało od niego na kilometr!
Ja (nadal w "czasie bieżącym"): Tak, mimo wszystko nie byłem pewien [1].
Następnie MG wraca do "czasu opowieści" i kontynuujemy odgrywanie rozmowy z informatorem.
Mogło być prosto, zwyczajnie, chronologicznie, wydarzenie po wydarzeniu (niczym w XIX-wiecznej tradycji realistycznej, skądinąd bardzo zasłużonej). A tymczasem za pomocą prostej techniki, którą zasugerował Furiath [2], uzyskaliśmy coś świeżego i ciekawego.
Serdecznie zachęcam do komentarzy: czy sami stosowaliście podobną technikę? Z jakim skutkiem? Kiedy jej używać, a kiedy byłoby to niewskazane? Co w ogóle na jej temat sądzicie? A może ktoś już o czymś podobnym pisał?
Za jakiś czas zamierzam napisać artykuł o sposobach opowiadania – zatem Wasze komentarze będą tym bardziej cenne.
[1] Bo sami powiedzcie: czy te trzy cechy, któreśmy wymienili, bezwarunkowo wykluczają bycie studentem?
Inna rzecz, że tamten miał jeszcze dość szerokie bary. A to u studentów rzadsze. Ale też przecież nie niemożliwe, prawda, Watsonie?
[2] Przy okazji pojawia się tutaj jeszcze jedna kwestia: gracze mogą podrzucać MG pomysły dotyczące sposobu prowadzenia. Jeżeli zakładamy pewien dystans do przedstawianego na sesji świata, to rozwiązanie sprawdza się wyśmienicie. Cztery osoby mają zwykle więcej pomysłów niż jedna.
Oryginał – tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz